W piątek do kin trafi pierwsza część "Nimfomanki" Larsa von Triera, od kilku miesięcy zapowiadana jako jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów w historii, ba! - jako pornografia na srebrnym ekranie. Ile w tym prawdy, ile marketingu?
Plakat "Nimfomanki"; źródło: materiały prasowe |
O tym najlepiej przekonacie się sami, odwiedzając kino. Naprawdę warto. Nie kierujcie się głosami 'oburzonych', którzy już odsądzają film od czci i wiary - w czasach, gdy pornografia w Sieci jest łatwiej dostępna od rzetelnej wiedzy, nie ma w "Nimfomance" naprawdę wiele szokującego. To po prostu kino czasów, w których żyjemy, opowiadające o nich mocno, bez figowego listka, ale w sposób wysmakowany i bardzo zmysłowy. Taka jest zresztą główna bohaterka, Joe, mówiąca o sobie, że jedynym jej grzechem jest chęć silniejszego doświadczania.
Gdzieniegdzie w zapowiedziach pojawia się określenie "Nimfomanki" jako "dramatu erotycznego". Wiele w tej historii dramatyczności, sporo erotyki (czasem hard, rzadziej soft), ale dużo też swoistego komizmu. Epizod z Panią H. (genialna Uma Thurman!), sekwencja z zakładem o czekoladki, "zabawa w żaby"... na kontrowersyjnej "Nimfomance" można się nieźle ubawić, choć sama opowieść wydaje się zmierzać w zupełnie inną stronę.
Trailer "Nimfomanki" (tylko dla dorosłych)
Ważny głos w dyskusji na temat współczesnej seksualności. I dzieło robiące ogromne wrażenie. Obecność obowiązkowa. A więcej o filmie za jakiś czas.
"Nimfomanka", reż. Lars von Trier, premiera: 10.stycznia 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz