Banner gora

niedziela, 20 lipca 2014

Jakby kosił trawę

Mercedes przyspieszył, kierując się prosto w najgęstszy tłum bezrobotnych, otoczonych przez taśmy z napisami NIE PRZEKRACZAĆ. Kilka osób próbowało uciekać, ale tylko ci na tyłach tłumu zdołali się wyrwać. Ci bliżej drzwi - prawdziwe ranne ptaszki - nie mieli szans. Uderzyli w słupki i przewrócili je, zaplątali się w taśmy, odbijali się od siebie. Tłum kołysał się do przodu i do tyłu, falował gwałtownie. Starsi i mniejsi przewracali się, inni ich tratowali.
(Stephen King, Pan Mercedes)
 Nie było się za czym schować. On z całą premedytacją uderzał w ludzi, tak jak się kosi trawę. Tak po prostu uderzał w ludzi. To był zaplanowane, on chciał to zrobić - mówi jeden ze świadków, który był na molo. - Stanął przed bramkami na molo, zaczął trąbić, a potem ruszył z impetem, staranował je i pojechał na molo. Po chwili tylko usłyszeliśmy: "Ludzie on wraca!!!" - dodaje.
 Dramatyczne sceny rozegrały się w nocy na sopockim Monciaku. Z niewiadomych dotąd przyczyn 32-letni mieszkaniec Redy wjechał hondą na molo i zaczął rozjeżdżać ludzi. Nie wiadomo jeszcze, czy jest niezrównoważony psychicznie, czy może był pod wpływem narkotyków w momencie, gdy zdecydował się zrobić coś tak strasznego.

Ta wstrząsająca sama w sobie informacja zrobiła na mnie jeszcze silniejsze wrażenie, ponieważ akurat jestem w trakcie lektury "Pana Mercedesa" Stephena Kinga, jego pierwszej powieści detektywistycznej. Punktem wyjścia jest podobna sytuacja - oto nad ranem w tłum mieszkańców pewnego amerykańskiego miasta, czekających na otwarcie targów pracy, wjeżdża mercedes kierowany przez zamaskowanego mężczyznę.

Prawdopodobnie to wielki zbieg okoliczności. Ale sam fakt tak makabrycznej koincydencji daje poczucie horroru, który wdziera się w życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz